Jaskiniowcy

Crux

A zatem pragniesz posłuchać mojej opowieści? Cóż, dziwne to, gdyż kogo interesują losy półelfa, którego jedynym dobrej jest stary miecz i spróchniała kusza, a zamiast monet posiada puste butelki po mało smacznym dla większości trunkach?
Jakieś trzydzieści lat temu urodziłem się - to było w AvLee, słyszeliście pewnie o AvLee, prawda? Byliście w Erathii? Aha... I na Spornych Ziemiach również? A zatem nie muszę chyba dłużej tłumaczyć położenia kraju, z którego pochodzę... Moja kochana mama była człowiekiem, tata wywodził się z podupadłego, choć niegdyś ważnego klanu. Zapytasz się, jakie miałem dzieciństwo? A, bardzo miło je wspominam. Doiło się krówki, jadło placki z kolegami, robiło psikusy elfkom - bardzo miło wspominam tamte czasy. Gdy trochę podrosłem, jak to na porządnego elfa przystało - zaciągnąłem się do wojska. Mając mało skromną naturę powiem, iż byłem najlepszy w pułku w strzelaniu z łuku. Jak to się stało? Gdy byłem wystarczająco silny, razem z tatą ćwiczyłem się w tej trudnej sztuce. Będąc raz jeden na polowaniu, udało mi się upolować wiwernę - tak, wiwernę! Starsi co prawda wyprawili się na grasującego w tamtych rejonach drakolicza, byłem jednak wtedy taki szczęśliwy, taki dumny... Byłem też dobry w innych sztukach walki - mieczem nauczyłem się sprawnie zadawać ciosy, włócznią pchnąć tak, iż z pewnością nie chciałbyś tego poczuć, jeździć konno mając zajęte obie ręce... To akurat zawdzięczam dziadkom od stony mamy - zajmowali się hodowlą koni, więc często udawałem się do nich i kłusowałem godzinami... Ciężko mi szło natomiast w rzucaniu toporem, gdyż to zupełnie inaczej niż z łukiem, a przyzwyczaić się nie mogłem, i w rąbaniu toporem, ale tu pomagał mi Waater- najlepszy kolega w wojsku. Wieczorami, zamiast iść na piwo do karczmy, trenowaliśmy na placu treningowym... Przydała się jego pomoc, oj, nie powiem...
Niestety, gdy ja doskonaliłem swe umiejętności, rodzinną wioskę spalił smok - jakiś żebrak widział moich rodziców uciekających przed poczwarą, lecz do dziś nie wiem, gdzie żyją... Kilka dni później Waater zginął - trenowaliśmy walkę włóczniami, gdy jeden z młodzików pchnął tak mocno, iż specjalnie spiłowany do ćwiczeń grot przebił pancerz.
Cóż miałem więc robić? Ruszyłem w świat. Czy to dobrze? Nie wiem, ale nie narzekam. Zamieszkałem w Bracadzie - ale zimno tam, iż nie mogłem się przyzwyczaić. Postanowiłem nauczyć się trudnej sztuki magii - o ile magia wody, powietrza i ziemi przychodziła mi do głowy bez trudu, o tyle z czarami ognia nie mogłem sobie poradzić. Kiedyś na zajęciach stary mag kazał nam podpalić snop siana - niestety, zamiast słomy zaczęły palić się jego (i tak już nieliczne zresztą) włosy. Cóż mi pozostało - zresztą, i tak z żalem patrzyłem na miecz wiszący bezczynnie. Pewnej nocy wskoczyłem na konia i ruszyłem w poszukiwaniu nowych przygód. Do Bracady nigdy nie wróciłem - niewiele wcześniej uciekł z niej Yog i wiedząc, jak źli byli na niego mieszkańcy, domyśliłem się, że i ja nie mam w niej już czego szukać...
Wędrując usłyszałem o nowym oddziale zwanym Leśną Strażą. Nadstawiłem ucho i usłyszawszy niezbędnych informacji odszukałem jej jednostkę... Wcześniej musiałem przejść szereg egzaminów, ale nie powiem - opłaciły się trudy. Nigdzie nie zdobyłem tylu łupów, takiego doświadczenia jak właśnie tam. Niestety, podczas jednej zasadzki zawiedli szpiedzy - wojska wroga okazały się dwa razy większe. Jeden z demonów rzucił się na mnie i... aha, faktycznie, może przy jedzeniu i piciu nie warto mówić o wypły... no dobra, jedz. Cudem uszłem z życiem, o -tyle powiem. Nie potrafiłem służyć dalej w Leśnej Straży - i bracia broni, i dowódca to zrozumieli. Wyruszyłem dalej. Gdzie byłem? A o Tatalii słyszałeś? Bagna tam okropne, ale ciekawa to była przygoda. Nie mniej jednak wiem, iż jesz, więc nie będę Ci o insektach i tamtejszych obyczajach opowiadał. Gdzie jeszcze byłem? A w Deyji - to dziwna kraina władana przez nekromantów. Czemu wyglądasz jakbyś miał zwymiotować? Rozumiem... Tak czy owak - po kilku latach wędrówki moja noga postała w Krewlod, a konkretnie w miejscu zwanym Jaskinią Behemota. A co było dalej? Nie wiem, gdyż ta historia dopiero się pisze. A teraz zapłać za moje wino, gdyż niestety, ja nie mam grosza przy duszy.

Rasa
Człowiek-elf
Profesja
Wojownik
Skąd
z Avlee
Tytuł
Weteran ( Szczegóły )
Grupy użytkownika
4 ( Zobacz listę )
Dołączył
piątek, 4.08.2006, 17:34
Data urodzin
16 maja
Komentarzy
23
Postów na starym forum
0
Postów
202 ( Zobacz )
Błędnych postów
2 ( Zobacz )
Zawód
udaję, że się uczę
Zainteresowania
historia, polityka, a poza tym lubię poczytać i obejrzeć coś przyjemnego i mądrego zarazem
WWW
http://www.pajacyk.pl