"Żyj!" Oto pierwsze słowo, które usłyszałem, pierwszym widokiem zaś, był Arcymag trzymający nadal rozgrzane do czerwoności berło. Wokół mnie bił słabnacy blask tysiecy zgromadzonych klejnotów. Tak sie narodziłem.
Jak każdy Tytan, byłem edukowany w sztuce wojny, by z czasem za pieniądze i klejnoty stać sie najemnikiem. Hmm... Zamek w chmurach. Piękne acz surowe miejsce. Magowie mocno strzega swoich sekretow, nawet po dziś dzień wiem niewiele o tym jak powstałem. Tylko tyle, że nosze w sobie kamień szlachetny, w którym spoczywa moja dusza. A raczej energia, która porusza moje masywne kamienne ciało.
Nie pamiętam już kto i kiedy mnie zatrudnił, lecz życie najemnieka wykuło na mnie wiele szram. Po dwudzistu latach ciągłych walk, zrezygnowałem, odszedłem, tylko po to by zobaczyć wiecej z świata. Wiecej niż krew i popiół. Toczyłem sie bezcelu od miasta do miasta, podziwiając jeszcze nietknięta demencją ziemię. Z czasem krasnolud imieniem Drahau Enrumpenguard przyjął mnie na nauki kowalskie, spedzilem tam kilka lat, leczwojna i tu zajrzała. Ku jego pamięci nosze jego imię. Teraz, raczej niż wojownikiem jestem bardem, szukam i opowiadam historie. Jak dobrze czasami byc z kamienia, nie musieć sie martwić o czas, szkoda tylko piwa.