Nikt nie wie skąd pochodzę, ani po co tu z wami jestem, chociaż wielu wolałoby, gdybym tak naprawdę nie istniał. Dla jednych jestem ucieleśnieniem spaczonego umysłu, wydartej duszy, szaleństwa, mordu, odzwierciedleniem największych obaw i wizji tak strasznych, że aż mimowolnie spychanych w głąb podświadomości. Dzięki takim wizjom powstałem, żywię się nimi jak robactwo padliną, strach i nienawiść pozwalają mi na powolne przejmowanie kontroli nad umysłami moich żywicieli, popycham ich do czynów okrutnych i przerażających, by wydobyć z nich wszelką moc życiową i jasność umysłu. Później są mi niepotrzebni, pozostawiam więc puste skorupy ich ciał puste skorup, pozwalam ślepo wyznawać moje imię. Posłuszni, pozbawieni moralności i zdrowych umysłów akolici, szkoleni do wykonywania mojej woli. Z każdą duszą takiej osoby moja potęga rośnie i pozwala mi przejąć większą ilość świeżych, zdrowych umysłów. Słabe, czy zdeprawowane istoty dają mi nieskończoną siłę życiową i potęgę do miażdżenia mych wrogów. A mój głód stale rośnie i domaga się coraz więcej dusz i serc do pożarcia...